Translate blog

środa, 6 maja 2015

Podróżniczy update

Ahoj! Czas biegnie jak szalony i dzieje się sporo. Przedpołudnia z nosem w książce, weekendy - jak najdalej i jak najaktywniej! A. wyjechała do Polski, M. też się wkrótce zawija, ale dobre i wierne Wuuu i Gie eS zostają. A i mnie się w głowie układa long-term project. Na dzień dzisiejszy wiem, że zostanę tu pół roku dłużej, czyli mniej więcej do czerwca-lipca 2016.

W ostatnim czasie sporo podróżowałam. Najpierw tour de California z Gie eS i dwoma innymi Polkami. Uderzyłyśmy autem na południe, w stronę Carmel by the Sea, Monterey i Big Sur. Zjadłyśmy bajeczny urodzinowy lunch w Post Ranch Inn, który kosztowałby nas fortunę gdyby nie prezent od hostki Gie eS w postaci karty podarunkowej ;) Zabytkowe mosty, wodospady, skaliste wybrzeże i śliczne artystyczne Carmel - cud, miód i orzeszki...











Kolejny weekend trip - Point Reyes National Seashore z J. Pojechałyśmy tylko na jeden dzień, bo to blisko. Sporo chodzenia i dużo zdjęć. Spacer na plaży, hiking do latarni morskiej i absolutnie obłędna pizza z pieca w Cafe Reyes.















 







Jeden weekend spędziłam u Gie eS w Santa Clara. Czekając na nią na stacji Caltraina wpadłam przypadkiem na malutkie muzeum kolei. W trzech pomieszczeniach rozłożona była ogromna elektryczna kolejka, ze wszystkimi cudownymi szczególikami. Fuuuuun!






W końcu zebrałam się też żeby przetestować jedną z darmowych wycieczek z przewodnikiem po San Francisco. Spotkałyśmy się z Gie w niedzielę w San Francisco i najpierw, snując się po mieście, trafiłyśmy akurat na Cherry Blossom Festival w Japantown. Była muzyka na żywo i darmowe sake, więc wrażenia oczywiście pozytywne. Wieczorem planowałyśmy wyjść do pubu, ale po całym dniu chodzenia po wietrznym SF, wszedłszy do hostelu żeby zostawić rzeczy, padłyśmy na łóżko jak nieżywe i usnęłyśmy w ciuchach. STAROŚĆ! Wuuu próbowała się do nas bezskutecznie dodzwonić przez cały wieczór.

Wycieczka była w niedzielę w południe. Temat: San Francisco śladami Alfreda Hitchcocka. W grupie około 10 osób, głównie starsze pary, raczej przyjezdni niż miejscowi. Przewodnik był zabawny i absolutnie zajarany tematem. Chodziliśmy około dwie godziny. Pokazywał miejsca, w których kręcone były m.in. Vertigo i Family Plot. Na koniec wylądowaliśmy na Union Square, więc uderzyłyśmy z Gie do Cheesecake Factory na lunch i koktajl.



W ostatni weekend pojechałyśmy we czwórkę do Los Angeles. Najdłuższy road trip jaki do tej pory zrobiłyśmy, więc domaga się szerszego komentarza. Więcej w następnym poście. Powiem tylko tyle, że dołączyła do nas A.G., więc przez cały weekend nie przestawałam się śmiać. Gdyby przyznawali Oscary w kategorii osobowości, sama bym ją zgłosiła. Złota ekipa, złoty czas - ale wróciłam tak wykończona, że w poniedziałek nie wiedziałam jak się nazywam.

Urlop zapowiada się na przełom czerwca i lipca. Zastanawiam się nad rejsem do Meksyku albo do Vancouver. Zobaczymy na co budżet pozwoli. No i szukam taniego biletu do Polski, bo w październiku ślub R. Będę świadkować ;) Ściskam i do następnego!


P. S. Challenge na najbliższy czas: po kilkunastu godzinach daremnego szukania niehiszpańskojęzycznej stacji radiowej w drodze na południe Kalifornii, wreszcie się ugięłam. Muszę nauczyć się hiszpańskiego... Zaczęłam wczoraj. Trzymajcie kciuki.

P. S. 2: Część zdjęć w tym poście zawdzięczam życzliwemu oku J. i Gie eS. Senk ju!

7 komentarzy:

  1. Ale dużo w tej Kalifornii do zobaczenia jaram się. Za 24dni lecę :DDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaram się z Sylwią! 23 dni!
    Widoki przepiękne, most jest na mojej liście, a jakżeby inaczej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia, Anka - jedziecie razem? Wakacje, road trip, czy dopiero przylatujecie do Stanów?

      Usuń
  3. Fajny wypad :) Fajnie Ci tam jest :P Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. na lipiec 2016 będę szukała rodzinki to się do Ciebie odezwę haha, a tak na poważnie bardzo się cieszę, że u Ciebie się tak dobrze układa, zwiedziłaś więcej Ameryki, niż amerykanin z krwi i kości, przesyłam buziaki ;*
    Sandra

    OdpowiedzUsuń
  5. hej :) Świetny blog, dziś na niego natrafiłam i mam zamiar przeczytać od dechy do dechy, tym bardziej, że w sierpniu ląduję w San Francisco :) Widzę, że ty też jechałaś za pośrednictwem Proworku i Aupair care... Jestem lekko przerażona lotem z przesiadką w Brukseli i w ogóle :P Może jest jakaś opcja kontaktu z Tobą przez maila chociażby, gdybyś była tak miła i podzieliła się ze mną doświadczeniami... :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. hej :) Piszę jeszcze jeden komentarz, bo wiem, że też leciałaś z proworku i mam do Cb kilka pytań, baaaardzo proszę,jeśli możesz odezwij się do mnie :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń