Czwarta nad ranem. Wróciłam. Mam jet lag. Nie śpię.
Jak to jest być znowu tu? Dziwnie. I strasznie. Cieszę się, że wróciłam. Ale z momentem postawienia stopy na lotnisku w Krakowie z podróżującej studentki przeżywającej gap year w Ameryce stałam się... no cóż, bezrobotną absolwentką filologii na wygwizdowie. Wiem wprawdzie, że tylko przejściowo i poniekąd czuję, że trochę przerwy na przystosowanie się i powrót do polskiej rzeczywistości wcale mi nie zaszkodzi. Z drugiej strony brak pewnego planu na najbliższe miesiące jest trochę obezwładniający. Zawsze miałam plan. Teraz jest tylko zarys, jakieś pomysły... i dużo niepewności.
Nie odkrywam tu niczego nowego. Dużo byłych au pair, a nawet materiały które na początku wyjazdu dostałam z AuPairCare mówią, że szok kulturowy po powrocie do kraju może być większy niż po przyjeździe do Stanów. Zobaczymy jak będzie. Na razie cieszę się na spotkanie ze wszystkimi i rozkminiam różne możliwości.
Moje pożegnanie z Seattle było wyjątkowo spokojne i udane. Ostatniego dnia przed wylotem pojechałam do downtown na Columbia Tower. Na 73 piętrze tego najwyższego w mieście drapacza chmur znajduje się punkt obserwacyjny z którego można zobaczyć całe Seattle, Puget Sound, Lake Washington, Lake Union, Bellevue i monumentalne Góry Kaskadowe w tle. Chociaż najpopularniejszym tarasem widokowym jest Space Needle, Columbia Tower jest dużo wyższa i daje lepszy widok, a przy tym wstęp jest tańszy. Polecam, jeśli ktoś wybiera się do stanu Washington w najbliższym czasie.
|
Najwyższy budynek Seattle, Columbia Tower, widziany z dołu. |
Przygotowałam się na zapłacenie za bilet bez zniżki, bo już dawno nie posiadam żadnej legitymacji studenckiej. Miły pan w recepcji zapytał mnie jednak, czy chcę wejściówkę ze zniżką i powiedział że nie muszę okazywać dokumentu, wystarczy jak mu powiem gdzie studiuję. Dzięki jego uprzejmości zamiast 14$ zapłaciłam tylko 9$. Okazało się też, że na tym jednym bilecie mogę wchodzić i wychodzić przez cały dzień, więc miałam okazję zobaczyć panoramę za dnia, a potem wrócić po zmroku. Amerykańskie miasta nocą są niesamowite. Morza świateł. Nie udało mi się jednak zrobić zdjęć po zachodzie słońca, bo mój lichy aparat nie dawał rady.
|
Prom na Puget Sound. |
|
Zbyt zachmurzone, by było widać góry. |
|
W punkcie widokowym jest miła kafejka. Od 15:00 do 18:00 happy hour - zniżka na piwo, wino i talerz przekąsek. Ale jest też kawka, kanapki i ciasteczka. |
|
Port. Stąd odpływają promy, statki, ale też wodna taksówka do West Seattle. |
|
Widok na stadion CenturyLink Field, siedzibę drużyny futbolowej Seattle Seahawks. |
|
Lake Washington, a po drugiej stronie Bellevue, gdzie miszkał mój host z couchsurfingu. |
|
Auta takie małe, jak mróweczki... |
|
Daleko, w centrum zdjęcia, Space Needle. W nocy podświetlona na niebiesko i zielono. Kolory zmieniają się sezonowo. |
Skończyłam pisać i zaczyna znowu ogarniać mnie senność, więc może zmrużę jeszcze dzisiaj oko chociaż na trochę. Za oknem szaro i śnieżno. Nigdzie mi się nie spieszy. Będzie kuchnia, siłownia i biblioteka, tak jak sobie obiecałam. MrsHummster, welcome back...
Cześć! Ruszył nowy, systematycznie prowadzony, oficjalny blog, w którym są zebrane wszystkie blogi au pair z Polski! Wiem, że Twoja przygoda się już skończyła, ale serdecznie zapraszam do dołączenia!
OdpowiedzUsuńhttp://aupair-poland.blogspot.com :)
Kurde, znalazłem twój blog dopiero teraz dzięki nowej stronce au pair która zbiera wszystkie blogi do której dołączyłaś :p Niestety troche późno, ale trudno, blog naprawde super i dlatego przeczytam z czasem wszystkie wpisy! Niby koniec podróży, ale wcale nie koniec przygody co nie, przed Tobą długie życie którym sama kierujesz i w którąkolwiek stronę chcesz...a tutaj, na tym blogu, przynajmniej masz spis twoich przeżyć i najlepszą pamiątke jaka może być <3 :p Trzymam kciuki by ci się dobrze wodziło w Polsce. Witamy z powrotem!
OdpowiedzUsuńja też zabieram się do czytania starych postów :)
Usuń