Translate blog

piątek, 15 stycznia 2016

Do widzenia, Ameryko

Czwarta nad ranem. Wróciłam. Mam jet lag. Nie śpię.

Jak to jest być znowu tu? Dziwnie. I strasznie. Cieszę się, że wróciłam. Ale z momentem postawienia stopy na lotnisku w Krakowie z podróżującej studentki przeżywającej gap year w Ameryce stałam się... no cóż, bezrobotną absolwentką filologii na wygwizdowie. Wiem wprawdzie, że tylko przejściowo i poniekąd czuję, że trochę przerwy na przystosowanie się i powrót do polskiej rzeczywistości wcale mi nie zaszkodzi. Z drugiej strony brak pewnego planu na najbliższe miesiące jest trochę obezwładniający. Zawsze miałam plan. Teraz jest tylko zarys, jakieś pomysły... i dużo niepewności.

Nie odkrywam tu niczego nowego. Dużo byłych au pair, a nawet materiały które na początku wyjazdu dostałam z AuPairCare mówią, że szok kulturowy po powrocie do kraju może być większy niż po przyjeździe do Stanów. Zobaczymy jak będzie. Na razie cieszę się na spotkanie ze wszystkimi i rozkminiam różne możliwości.

Moje pożegnanie z Seattle było wyjątkowo spokojne i udane. Ostatniego dnia przed wylotem pojechałam do downtown na Columbia Tower. Na 73 piętrze tego najwyższego w mieście drapacza chmur znajduje się punkt obserwacyjny z którego można zobaczyć całe Seattle, Puget Sound, Lake Washington, Lake Union, Bellevue i monumentalne Góry Kaskadowe w tle. Chociaż najpopularniejszym tarasem widokowym jest Space Needle, Columbia Tower jest dużo wyższa i daje lepszy widok, a przy tym wstęp jest tańszy. Polecam, jeśli ktoś wybiera się do stanu Washington w najbliższym czasie.

Najwyższy budynek Seattle, Columbia Tower, widziany z dołu.
Przygotowałam się na zapłacenie za bilet bez zniżki, bo już dawno nie posiadam żadnej legitymacji studenckiej. Miły pan w recepcji zapytał mnie jednak, czy chcę wejściówkę ze zniżką i powiedział że nie muszę okazywać dokumentu, wystarczy jak mu powiem gdzie studiuję. Dzięki jego uprzejmości zamiast 14$ zapłaciłam tylko 9$. Okazało się też, że na tym jednym bilecie mogę wchodzić i wychodzić przez cały dzień, więc miałam okazję zobaczyć panoramę za dnia, a potem wrócić po zmroku. Amerykańskie miasta nocą są niesamowite. Morza świateł. Nie udało mi się jednak zrobić zdjęć po zachodzie słońca, bo mój lichy aparat nie dawał rady.

Prom na Puget Sound.

Zbyt zachmurzone, by było widać góry.

W punkcie widokowym jest miła kafejka. Od 15:00 do 18:00 happy hour - zniżka na piwo, wino i talerz przekąsek. Ale jest też kawka, kanapki i ciasteczka.

Port. Stąd odpływają promy, statki, ale też wodna taksówka do West Seattle.

Widok na stadion CenturyLink Field, siedzibę drużyny futbolowej Seattle Seahawks.

Lake Washington, a po drugiej stronie Bellevue, gdzie miszkał mój host z couchsurfingu.

Auta takie małe, jak mróweczki...

Daleko, w centrum zdjęcia, Space Needle. W nocy podświetlona na niebiesko i zielono. Kolory zmieniają się sezonowo.

Skończyłam pisać i zaczyna znowu ogarniać mnie senność, więc może zmrużę jeszcze dzisiaj oko chociaż na trochę. Za oknem szaro i śnieżno. Nigdzie mi się nie spieszy. Będzie kuchnia, siłownia i biblioteka, tak jak sobie obiecałam. MrsHummster, welcome back...

3 komentarze:

  1. Cześć! Ruszył nowy, systematycznie prowadzony, oficjalny blog, w którym są zebrane wszystkie blogi au pair z Polski! Wiem, że Twoja przygoda się już skończyła, ale serdecznie zapraszam do dołączenia!
    http://aupair-poland.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde, znalazłem twój blog dopiero teraz dzięki nowej stronce au pair która zbiera wszystkie blogi do której dołączyłaś :p Niestety troche późno, ale trudno, blog naprawde super i dlatego przeczytam z czasem wszystkie wpisy! Niby koniec podróży, ale wcale nie koniec przygody co nie, przed Tobą długie życie którym sama kierujesz i w którąkolwiek stronę chcesz...a tutaj, na tym blogu, przynajmniej masz spis twoich przeżyć i najlepszą pamiątke jaka może być <3 :p Trzymam kciuki by ci się dobrze wodziło w Polsce. Witamy z powrotem!

    OdpowiedzUsuń