Translate blog

piątek, 2 stycznia 2015

Przez żołądek do serca, czyli Ameryko zdobądź mnie! :P

Zanim przejdę do hitu dnia, chcę Wam wszystkim życzyć... Szczęśliwego Nowego Roku! Ja przywitałam go w łóżku. Tyle że... nie swoim :P Byłam u A.N., Polki, która mieszka niedaleko. Początkowy plan był taki, żeby gdzieś wyjść, szybko jednak zorientowałyśmy się, że wszystkie miejsca w których można wypić kawę i pogadać są zamknięte. W sylwestrowy wieczór nawet centrum handlowe Northgate otwarte było tylko do 18:00. Cóż... rozczarowane ale nie zniechęcone weszłyśmy do najbliższego czynnego spożywczaka, kupiłyśmy kilka bardzo dobrych i bardzo niezdrowych rzeczy i poszłyśmy do domu obejrzeć film. Hostka zrobiła kolację i poczęstowała nas szampanem, trochę pogadałyśmy, a potem wskoczyłyśmy do wyrka żeby coś obejrzeć. Oczywiście wymiękłyśmy przed północą... ale przynajmniej na drugi dzień byłam wyspana. No, prawie ;)

Lodziarnia "Mag's Local Yogurt" w Larkspur.
Zdjęcie "ukradzione" z ich fejsa (klik)
Skutek tego spotkania jest taki, że mam teraz szufladę pełną M&Ms'ów (była promocja, więc kupiłam "na zapas") i podjadam w wolnym czasie. A jeśli już jesteśmy przy jedzeniu, to odkryłam dzisiaj miejsce marzeń, chyba będę tam jeździć codziennie, przynajmniej do momentu aż odkryję, że przytyłam dwa rozmiary :D Obecna (jeszcze przez najbliższe 5 dni) operka mojej HF pokazała mi dzisiaj lodziarnię, w której sprzedają mrożony jogurt. To znaczy to PODOBNO jest mrożony jogurt, i to w dodatku bez tłuszczu, ale ja nie widzę żądnej różnicy w smaku między tym a normalnymi lodami. Ale sam jogurt nie zrobiłby takiego wrażenia bez wszystkich genialnych, absolutnie mniamniuśnych dodatków, które można nałożyć w dowolnej ilości i konfiguracji!

Deser każdy kreuje sobie sam. Najpierw bierze się kubeczek, podchodzi do maszyn z lodami i nakłada dowolny smak. Ja jadłam coś w rodzaju ciasteczkowo-waniliowych i były świetne. Potem z wielkiego stołu z rozmaitymi pojemnikami, słoikami i tubkami wybiera się dodatki. Kolorowe posypki, żelki, cukierki, wszelkiego rodzaju orzeszki i inne bakalie, drobne ciasteczka oreo, świeże owoce, czekolada, wafelki, drażę z syropu klonowego i wszystko co tylko można sobie wyobrazić. Na koniec można poprosić o polewę i bitą śmietanę, z czego nie skorzystaliśmy, bo i tak było SŁODKO! Przy kasie kładzie się swój kubeczek na wagę i płaci. Ja nałożyłam sobie lodowce z wiórkami kokosowymi, malutkimi piankami (marshmallow's - mniam!) i kawałkami oreo, i na to górę świeżusich truskawek, a za wszystko zapłaciłam około 4$. Dzieci wybrały jakieś owocowe lody z różnymi żelkami i kolorowymi cukierkami, których nie cierpię. Fuj :P

Tak więc moje serce zostało zdobyte i teraz czekam tylko na więcej. Jutro idę obczaić zajęcia aikido, bo przecież trzeba jakoś spalać te wszystkie cudowne kalorie! A w przyszłym tygodniu jadę na uniwerek wypytać o zajęcia. Coś trzeba robić w tym pięknym mieście, kiedy potworki są w szkole lub kiedy idą spać. Spanie... no właśnie. Trzymajcie się, łóżko mnie woła!

7 komentarzy:

  1. Ah zjadłabym, ale nie naszym klimacie, ty to masz tam ciepełko więc możesz sobie pozwolić na takie pyszności :) Udanego roku!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj widzę Olguś, że Twoje obawy przed wyjazdem o dodatkowe kilogramy mogą być słuszne ;D nie dziwię się, bo sama wszamałabym coś tak pięknie wyglądającego:P trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, mam pytanie: czy masz hf, która już wcześniej miała operke czy jesteś ich pierwszą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :) Jestem czwartą au pair mojej obecnej HF. Niektóre dziewczyny były dłużej niż rok, więc to już siódmy rok mojej rodzinki w programie. Dlaczego pytasz? :)

      Usuń
  4. co tu taka cisza?:P
    Wpadaj do mnie mam jedzenie w lodówce(wczoraj była Pani od gotowania:D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz mi mówisz małpo? :P Cały dzień miałam wolny... ale u mnie też lodówka pełna :P

      Usuń