Translate blog

czwartek, 13 listopada 2014

Zakupów ciąg dalszy...

Ostatnie dni mijają pod znakiem spotykania się z dawno nie spotykanymi znajomymi, odwiedzania miejsc, które lubię, i ogólnie powolnego żegnania się ze wszystkim, za czym na pewno nie raz zatęsknię tam, za oceanem. Ale żeby nie było tak sentymentalnie, to też czas zakupowego szału...

Walizka Puccini ABS01, duża. Ładny kolorek :) Źródło.
Zacznę od tego, że w dalszym ciągu nie kupiłam tych nieszczęsnych walizek. Urocze Snowballe nie do końca spełniają standardy linii lotniczych, zwłaszcza jeśli chodzi o wymiary bagażu podręcznego. United Airlines, którymi będę się przemieszczać do San Francisco wymagają dużo mniejszej walichy, a przecież już po ulokowaniu się u mojej rodzinki czeka mnie kolejny lot - na święta do Kolorado. Ale, ale! wygrzebałam ostatnio super serię od Pucciniego. Minusem jest tylko cena. Mała kabinówka kosztuje prawie dwie stówki (o niebiosa!), ale za to na pewno wlezie na każą półkę w samolocie, bo ma wymiary pod Wizzaira, a mniejszych to już chyba nie wymyślono :P Za to to duże cudeńko ma pojemność aż 109l., jest zrobione z ABS-u i ma zamek TSA. Waham się jeszcze, G. mnie urabia że to drogo i lepiej do podręcznego kupić torbę. Ale ja nie chce torby, bo będę ją musiała nosić i co mój biedny sfatygowany kręgosłup na to...? Kółeczka to jednak wygoda.

Śliczna świąteczna filiżanka w bałwanki, w zestawie ze
spodeczkiem oczywiście. Pojemność aż 0,5 litra! Źródło.
Ale faktem jest, że za cenę małej walizki mogłabym spokojnie zaopatrzyć się w prezenty dla host rodzinki. Oczywiście absolutny must have to polskie słodycze. Dla hostki myślałam o kukułkach i torciku wedlowkim, a dla dzieciaków też pewnie coś ze starego dobrego Wedla. Tyle tego jest! Za słodyczami z Wawelu ja sama nie przepadam, więc raczej ich nie kupię. Ale młoda koniecznie chce słodycze z Polski, więc muszę się postarać. Dla hostki myślałam tez o czymś ceramicznym, wyrabianym, np. kubeczku na kawę z motywem ludowym, czy coś w tym stylu... A dla dzieciaków? Cóż, jeszcze nie wiem... Oni kochają Star Wars, więc przeszły mi przez myśl puzzle, ale jest mały wybór. Poza tym, jeśli faktycznie są takimi fanami, to pewnie mają już mnóstwo gadżetów z Gwiezdnych Wojen. Może zdecyduję się na coś bardziej kojarzącego się z Polską?

Pluszasty mistrz Yoda. Sama bym takiego przygarnęła ;)
No i oczywiście tydzień po moim przyjeździe jest Boże Narodzenie i poważnie zastanawiam się nad tym, czy upominków też nie kupić już w Polsce, będę mieć z głowy latanie po sklepach na ostatnia chwilę. Znalazłam sympatyczny blog o prezentach: www.prezentujeprezenty.pl/ i dziewczyna poleca tam kilka naprawdę świetnych stronek, przez które można zamówić gadżety kojarzące się z naszym krajem. Jest np. super sklep z ceramiką: www.e-manufaktura.com/ albo taki z upominkami kojarzącymi się z PRL-em: www.spodlady.com/ Mam sporo zabawy przeglądając te prezenty i na pewno niedługo na coś się zdecyduję. A jak zamówię, to i pokażę... 

2 komentarze:

  1. Gie prawdę CI powie:D kup jakąś taniochę walizkę, bo 200zł to dużo!
    sklep spodlady wymiata:D co prawda nic w końcu tam nie kupiłam ale świetne rzeczy mają.
    Słyszałam też gdzieś że Amerykanie lubią nasze krówki. a torcik serio będziesz brała?:>
    Dziś pewnie wstawię na bloga co ja mam dla swoich:)

    Pisała 'sławna' Gie lub Dżiiiii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a co z torcikiem jest nie tak? :P nie ma na nim bitej śmietany ani świeczek... :P

      Usuń